fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

UWAGA! Artykuł pochodzi ze starych wydań Pasieki. Część wiedzy może być już nieaktualna. By zapoznać się z AKTUALNYMI zaleceniami weterynaryjnymi sprawdź:

Pszczelarskie kompedium wiedzy o warrozie cz. 1

Pszczelarskie kompedium wiedzy o warrozie cz. 2

Dlaczego są problemy z wyborem zarejestrowanego leku przeciwko warrozie

Oraz innych, dotyczących biologii tego pasożyta. 

Pamiętaj by zawsze sprawdzić informacje w nowszych numerach "Pasieki". Wiele informacji z zakresu leczenia pszczół lub gospodarki pasiecznej uległo zmianie. Informacje zawarte w tym artykule utrzymujemy na stronie w ramach archiwizacji wiedzy pszczelarskiej. 

Fakty czy mity?

Nie podejmując się w tym miejscu rozstrzygnięcia tytułowego dylematu, chciałbym podzielić się kilkoma refleksjami właśnie z zakresu, który większość kolegów pszczelarzy między bajki wkłada. Rzecz dotyczy znanego wszystkim, często na różnych forach poruszanego, problemu naturalnej odporności pszczół na warrozę... Temat oczywiście nie jest nowy. Sam będąc pszczelarzem – siłą rzeczy dużo czytam na ten temat i ciągle się uczę.



fot. © Piotr Sroka
Problem ten był wywołany w serii artykułów pana Przemysława Gierchatowskiego  w  „Pszczelarstwie” (np. nr 3/2005; nr 4/2005; nr 5/2005 czy nr 9/2005) opisujących próby wyhodowania pszczół odpornych na warrozę. Bardzo mnie to zainteresowało i spowodowało wyczulenie na problem...


Nie zamierzam tutaj w żaden sposób zajmować sie sprawami hodowli i osiągniętymi wynikami. Wtrącając do sprawy swoje „trzy grosze”, w tym artykule chciałbym poruszyć, równie chyba ciekawe, zagadnienie możliwości istnienia naturalnej odporności rodziny pszczelej na tego pasożyta.

Pszczoły odporne na warrozę

Chyba każdy z nas zetknął się chociaż raz w rozmowach na ten temat z opowieściami o tym, że „mojej żony szwagra brat stryjeczny ma kolegę, który słyszał”... No właśnie, co on takiego słyszał? Dowiedział się mianowicie, że gdzieś tam w Polsce ktoś znalazł w pniu drzewnym,  głęboko w lesie, rój pszczół, które już tam kilka lat sobie mieszkały i nawet nie „słyszały” o warrozie. Pszczółki te po przeniesieniu do pasieki również nie były atakowane przez roztocza i nawet nie trzeba było stosować żadnych środków profilaktycznych, że o lekarstwach nie wspomnę. Ponoć udało się nawet odhodować z tych pszczół inne rodziny, również w naturalny sposób uodpornione na tego pasożyta.


I tutaj wracamy do dylematu: fakty czy mity? Nie piszę o tym tak sobie zupełnie akademicko (zresztą autorytety naukowe pewnie łatwo i szybko udowodnią, że nie ma takiej możliwości), sam słyszałem takie opowieści od pszczelarzy z różnych stron Polski. Powtarzało się to w rozmowach z pszczelarzami z Zamojszczyzny, świętokrzyskiego czy okolic Łodzi, a w jeszcze bardziej zasłyszanych opowieściach mówiło się nawet o Mazurach i Pomorzu... Dodam, że nie byli to pszczelarze typu „młody wędkarz” którzy łowili „taaaakie ryby”, tylko starsi, poważni ludzie, od co najmniej kilkunastu lat zajmujący się pasiecznictwem. Przy tym są to osoby blisko mi znajome i do tego pszczelarze z powołania. Tacy, u których słowo droższe od pieniędzy...

Pszczoły w wierzbie

A teraz kilka zdań o tym, dlaczego postanowiłem zainteresować się tym tematem i podzielić swoimi uwagami z czytelnikami, zamiast włożyć problem między bajki. Otóż od prawie trzech sezonów razem z ojcem doglądamy i pilnie obserwujemy rodzinę pszczelą, która mieszka w pniu ogromnej, częściowo spróchniałej wierzby!  Dodam od razu, że nie ma możliwości podmiany rodzin, czyli jedne spadły w zimie a ich miejsce zajęły inne. Drzewo to poddane jest w miarę pilnej, całosezonowej obserwacji, więc o jakiejkolwiek pomyłce nie może być mowy. Inna sprawa, że zadanie ułatwiła nam sama natura: wierzba stoi na poboczu drogi, przy  moście nad niewielką rzeczką, z którego to mostu rozciąga się doskonały widok na otwór wejściowy do dziupli.


Cała historia (w tym wydaniu, bo pszczoły mieszkały tam pewnie również i wcześniej) zaczęła się w środku lata 2006 roku, kiedy znajomy powiadomił mojego ojca, że w jego drzewie mieszkają pszczoły. Ich ewentualne wydobycie byłoby zdecydowanie trudne, bo nie dość, że dziupla jest wysoko, to jeszcze w drzewie okazałych rozmiarów i do tego dziupla (a raczej barć) rozciaga się w górę od otworu wejściowego na ponad 1,5 metra i kończy się gdzieś w rozwidleniu dużych i grubych konarów. Dlatego też, nie robiąc sobie apetytu na same pszczoły postanowiliśmy dokładnie obserwować koleje losu tej rodziny.


Tutaj pojawia się kolejna ciekawostka: na koniec sezonu 2006 pszczoły zazimowały się na własnych zapasach i wiosną obleciały się w tym samym czasie co pszczoły w mojej pasiece (położonej ok. 1,5 km w linii prostej od nich). Cały sezon 2007 intensywnie pracowały, wcale nie gorzej niż moje, zapasów zgromadziły naprawdę dużo (z korzyścią dla nich, gdyż nie były pod opieką pszczelarza, który by je obrabował), do tego stopnia, że kilka plastrów oberwało się pod własnym ciężarem (jeden zmierzyłem: miał ponad 40 cm długości). Tutaj dodam, że na własne oczy widziałem w barci zapasy podwieszone u sufitu, bo jeszcze przed zimą, dla oceny sytuacji w rodzinie, zakradłem się do otworu wejściowego z lusterkiem i latarką.

Bez szans na przeżycie?

Razem z moim ojcem (również pszczelarzem z zamiłowania, który mnie fachu uczył) nie dawaliśmy im szans na przeżycie zimy 2007/2008, chociażby ze względu na wielkość barci, duży otwór wylotowy, możliwość ataku ptaków (zresztą dlatego przybiliśmy deseczkę zmniejszającą wejście), a przede wszystkim –
z racji działalności roztoczy. Jakież było nasze zdumienie, gdy wiosną te już pogrzebane przez nas pszczółki radośnie się obleciały i przystąpiły do normalnej realizacji zadań, dla których Pan Bóg te owady stworzył!
Sezon 2008 na naszym terenie był raczej udany, jeśli chodzi o pożytki i zbiory miodu, więc obserwowana rodzina zaopatrzyła się na zimę równie dobrze jak w roku poprzednim (znów widziałem na własne oczy), więc z optymizmem graniczącym z niedowierzaniem patrzyliśmy na ich przygotowania do zimy. Gdy byłem u nich z ostatnią wizytą (połowa października)  dzielnie nosiły pyłek.


Zaznaczę jeszcze z kronikarskiej uczciwości, że w żadnym roku nie udało nam się zaobserwować rójki wychodzącej z tego drzewa, ale to akurat spowodowane było faktem, że nie byliśmy u nich codziennie. A skoro już o kronikarskiej uczciwości mowa, żeby nie było, że fantazjuję – podkreślę, że opisana rodzina „mieszka” na wsi położonej w samym klinie województwa śląskiego, gdzie zbiegają się granice województw: śląskiego, świętokrzyskiego i łódzkiego.
Dodać tutaj należy, że przez ostanie dwa sezony (2007 i 2008) pszczoły były w naprawdę doskonałej kondycji przez cały okres rozwojowy, intensywność ich lotów nie różniła się zbytnio od intensywności obserwowanej w średniej siły rodzinach w mojej pasiece, a na zimę zgromadziły naprawdę piękne zapasy, których z pewnością nie potrafiły w całości zużyć podczas zimowli. Nie da się zaprzeczyć, że wyniki naszych obserwacji są mocno niekompletne, chociażby ze względu na fakt niedostępności gniazda. Trudno było zatem tylko po intensywności lotu i ilości przynoszonego pyłku oceniać siłę rodziny, ilość czerwia, zapasy miodu i pierzgi w poszczególnych etapach rozwoju czy porach roku.


Jestem bardzo ciekawy, czy wiosną 2009 roku również zobaczymy te dzielne owady witające zmianę pory roku i budzącą się do życia przyrodę.

Fakty czy mity?

Ponieważ miało być o faktach czy mitach – wracam do początku artykułu: może ktoś zdoła odpowiedzieć czy fakt, że te pszczoły z właściwym sobie entuzjazmem pracujące dla dobra wspólnego, potrafiły przetrwać co najmniej trzy pełne sezony bez jakiejkolwiek profilaktyki i leczenia przeciwko niszczycielskim roztoczom (że o zimowym karmieniu nie wspomnę!) świadczy o ich wrodzonej  lub nabytej odporności na warrozę? Słyszałem od pszczelarzy i czytałem w księgach wiedzy pełnych, że rodzina pszczela nie leczona przeciwko warrozie najdalej po dwóch latach powinna zginąć... Te pszczoły w dobrym zdrowiu przeżyły co najmniej trzy sezony i przymierzają się do czwartego. Jak to jest więc z tą naturalną odpornością na warrozę? Fakty czy mity?

Piotr Sroka


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"