fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Twarde prawo, ale…

Sporo zamieszania wśród pszczelarzy, trochę mniej w pasiekach i pracowniach pasiecznych wprowadziło rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z 29.12.06 w sprawie wymagań weterynaryjnych przy produkcji produktów pochodzenia zwierzęcego przeznaczonych do sprzedaży bezpośredniej.

Przypomnijmy, że zgodnie z obowiązującą literą prawa każda pasieka, której właściciel prowadzi sprzedaż bezpośrednią wytworzonych w niej produktów, uznawana jest za zakład produkujący żywność. Idą za tym określone wymogi, które winien spełniać pszczelarz oraz konsekwencje, które może ponieść jeżeli się do nich nie dostosuje.

Podstawowym obowiązkiem pszczelarza jest konieczność rejestracji takiego zakładu (pasieki) u Powiatowego Lekarza Weterynarii. Aby jednak zakład mógł być zarejestrowany i można w nim było rozpocząć produkcję żywności, muszą być spełnione pewne warunki weterynaryjne, sanitarne, higieniczne i epidemiologiczne. Lista tych wymogów jest długa i szczegółowa, a dotyczy nie tylko miejsca, w którym pozyskuje się produkty pszczele, ale i tego, w którym się je sprzedaje.

Wystarczy powiedzieć, że wymogi te są podobne do tych, które trzeba spełnić przy wytwarzaniu i zbycie innych produktów spożywczych, jak chociażby mięsa i jego przetworów, produktów mleczarskich, zbożowych itp. Tak wysokie ustawienie poprzeczki wielu pszczelarzy wręcz szokuje i wydaje się zupełnie niezrozumiałe. Przyzwyczailiśmy się bowiem do tego, że produkcja miodu i innych darów natury to w pewnym sensie działalność niszowa, a same walory produktów pasiecznych są rękojmią ich jakości zdrowotnej, higienicznej i każdej innej.

Jednak wymagania określone w najnowszych przepisach to nie wszystko. Pszczelarzy najbardziej zaskoczyły kary przewidziane za niedostosowanie się do tych wymogów, a przede wszystkim ich wysokość. Wprowadzony wraz z nowymi przepisami taryfikator przewiduje nałożenie na nie spełniających wymagań pszczelarzy mandatów w wysokości od 200 zł do 66 000 zł.

Egzekwowaniem tych kar mają się zająć Powiatowi Lekarze Weterynarii. Przy rozdrobnieniu polskiego pszczelarstwa i amatorskim podejściu większości pszczelarzy do swojej działalności wysokość takiej kary może przekroczyć nie tylko zysk, ale całkowity dochód z prowadzenia pasieki. I to nie tylko w jednym sezonie, ale w ciągu całej dekady! Nie mówiąc już o tym, że przy dużym rozwarstwieniu dochodów w naszym społeczeństwie mandat może przekroczyć nawet całkowitą wartość majątku pszczelarza.

[Mleczarnia, rzeźnia czy pasieka - z punktu widzenia przepisów wymogi są podobne.]

Emocje opadną, gdy na problem spojrzymy z innej strony. Otóż ustawodawca wspomniane przepisy wprowadził z myślą o dobru konsumenta. Zdrowie i życie ludzkie jest najważniejsze i dbałość o nie jest celem każdego przepisu. Klient, kupujący słoik miodu, woreczek obnóży, propolisu czy preparat z mleczkiem musi mieć pewność, że produkt ten mu nie zaszkodzi. I nie chodzi o to, że dotychczas do żadnych spektakularnych zatruć produktami pszczelimi nie dochodziło i to mimo pozyskiwania tychże produktów w najróżniejszych warunkach, często w pomieszczeniach zupełnie przypadkowych, jak domki letniskowe, altany, namioty, pomieszczenia gospodarcze, kuchnie czy nawet zwykłe szopy. Produkty pszczele, w szczególności miód, są z natury swojej zabezpieczone przed zakażeniem niepożądanymi drobnoustrojami.

Wyjątek stanowi pyłek w postaci obnóży, pierzga pszczela oraz mleczko. W przypadku obnóży znakomitą metodą konserwacji jest wysuszenie ich do 6% wilgotności i późniejsze przechowywanie w szczelnych pojemnikach. Pierzgę natomiast można zalać modem i tak zabezpieczoną przechowywać w zwykłych hermetycznie zamkniętych słoikach, zaś mleczko zamraża się w temperaturze –18°C. Jednak we współczesnym świecie wszystkie działania są regulowane przepisami, podobnie ma też być z wytwarzaniem i dystrybucją produktów pasiecznych. I nie pomogą tu protesty pszczelarzy niechcących czy niemogących się do nowych przepisów dostosować.  Każdy z nas chce przecież spożywać produkty wytworzone w higienicznych warunkach, dlaczego więc nie miałoby to dotyczyć produktów pszczelich?

Dlatego lekarze weterynarii reprezentujący Inspektoraty Powiatowe twierdzą, że nie interesują ich nasze metody gospodarki, nasze kwalifikacje mistrzowskie i inne. W świetle obowiązujących przepisów nie interesuje ich to, co robimy w naszych pasiekach, lecz w jakich warunkach miód i inne produkty pozyskujemy, konfekcjonujemy i sprzedajemy. Czy może nawet bardziej to, byśmy stosowne pomieszczenia i urządzenia posiadali. Obdarzanie nas takim zaufaniem to wielki dla nas zaszczyt. Czy jednak owo zaufanie jest do końca uzasadnione? Czy ustawodawca rzeczywiście wskazał na najbardziej krytyczne momenty w procesie produkcji miodu?

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Sławomir Trzybiński


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"